Cytat na dziś

„- Ryba potrafiła przeskoczyć nad tamą. Ten wysiłek zamienił ją w smoka.“ - Gink-go „Księga Smoków“

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Dziewiąty krag Anubisa (5) - Kostnica Rubika


Luka wjechała elegancką windą do ośrodka. Srebrne drzwi rozsunęły się zalewając malutki pokoik światłem dużo jaśniejszym od tego, które emanowało z wbudowanych w ściany lampek. Redlum dreptał w miejscu niczym znerwicowany królik, stał plecami do lustra, zupełnie jak gdyby bał się swojego odbicia. Wlepił wzrok w podłogę, po czym na dźwięk magicznego gongu uniósł głowę do góry by stwierdzić gdzież to znowu Luka postanowiła ich zabrać. Kobieta swoim wyrafinowanym i jakże eleganckim krokiem ruszyła do przodu bez uprzedzenia, mężczyzna przyczłapał do niej dopiero po chwili. Przymrużył oczy pod wpływem jasnego i intensywnego światła oraz sterylnie białych ścian. Łowcy zawsze urządzali swoje wnętrza w ten charakterystyczny sposób. Pełne elegancji, wspaniale ułożone, zawsze obracające się w kolorach kremowych, odcieniach bieli oraz różnego rodzaju srebrach. Na wejściu przywitał ich miły uśmiech kasztanowłosej pani doktor. Odziana w biały kitel, ułożyła swoje wyszminkowane usta w bardzo ładny kształt. Poprawiła binokle na swoim nosie po czym przełożyła swój kucyk na drugie ramię.
 - Witaj Luko! Witaj Redlumie! – otworzyła swoje królewsko błękitne oczy
 - Witaj Katherin! – odparła łowczyni z równie ciepłą uprzejmością
 - Nie rozumiem czemu tak bardzo upierasz się na spotkanie. – wyciągnęła z kieszeni jakąś kartę po czym włożyła ją do zamka magnetycznego – Jaki jest w tym sens? – zapytała zabawnym tonem po czym pozwoliła by urządzenie przeskanowało jej siatkówkę – Czasem mi się wydaje, że masz po prostu do niego jakąś słabość. – wymówiła standardową formułkę tak aby kolejny mechanizm mógł rozpoznać jej głos i potwierdzić tożsamość – Redlum! Powinieneś zacząć być zazdrosny. – zerknęła w ślepia pałające cichą rządzą mordu
Drzwi otworzyły się, a ich oczom ukazała się wielka hala. W połowie była oszklona, ogromna kryształowa ściana przedzielała ogromny pokój na pół. Jedna strona zdawała się sprawiać wrażenie pokoju przeciętnego nastolatka. Pełen chaosu i bałaganu, rozrzuconych „zabawek” i ubrań. Oczywiście przy okazji był on też świetnie monitorowany wszystkimi możliwymi ustrojstwami. Luka bardzo dobrze znała ten pokój, wkroczyła do środka swoim charakterystycznym dumnym krokiem. Rozpoznano ją na samym wejściu. Jakaś dziwna postać przyległa do szyby, mężczyzna, na jego twarzy pojawił się dziecięcy uśmiech. Rubin, bo tak zwał się ów delikwent. Okaz nad okazy, trzymany pod kloszem nie tylko ze względu na swój brak psychicznej równowagi ale także przez wzgląd na to, że był prawie ostatnim ze swojego gatunku. Pani doktor wskazała parzę łowców drogę przez jakieś drzwi. Redlum przed wejściem. Przeszli oczywiście odpowiednią kontrolę, po czym Luka została wpuszczona do małego pomieszczenia wyglądającego podobnie jak więzienny pokój przesłuchań. Rubin już tam czekał  uradowany niczym maleńki chihuahua którego z Hollywoodu wreszcie wypuszczono na wolność. Przyległ do szyby z wywalonym jęzorem, swoimi mądrymi oczami obserwował każdy ruch łowczyni. Podniósł w pośpiechu słuchawkę, chwycił ją obiema rękami i mocno przycisnął do ucha. Luka zrobiła to samo ale z o wiele większym spokojem i opanowaniem.
 - Halo? – zawołała aksamitnym głosem
 - Masz coś dla mnie? – więzień zachowywał się niczym dziecko przed otwarciem gwiazdkowych prezentów – Proszę! Proszę! Proszę powiedz, że masz! – prawie, że podskakiwał na swoim stołku
 - Jak się masz dzisiaj? – odparła Luka z chłodnym stoickim spokojem
 - Do-dobrze! – jej rozmówca zająknął się jakby onieśmielony kobiecą obecnością
 -  Słyszałam. – łowczyni zakaszlała – Że nie chcesz brać udziału w badaniach. – ubrała swoją wypowiedź w jak najlepsze słowa
 - Nie lubię kiedy nabija się mnie igłami przez cały dzień. – więzień spuścił nos na kwintę – Ile można? – zacisnął zęby ze złości – Robić mi wiwisekcję po raz enty. Mam tu gorzej niż pierdolona świnka morska, a nie narzekam – zacisnął obie pięści – Siedzę tu i nikogo nie zabijam, nie zabieram się za stare zabawy, jem to co mi podtykacie i pozwalam się kroić do bólu. – w jego głosie słychać było unoszącą złość -  Czy ja proszę o tak wiele potrzebuje tylko krwi i zagadek. Mój umysł nienawidzi stoicyzmu. Proszę cię powiedz, że masz coś dla mnie! – opadł prawie, że na kolana
Luka rzuciła mu chłodne ale i także zatroskane spojrzenie. Rubin był zarośnięty, w jego pokoju panował „artystyczny nieład”, zawsze kiedy na siłę szukał czegoś do „zabawy”. Spojrzał na nią ogromnymi oczami zbitego szczeniaka. Rubin nie był zwyczajny, jego geniusz i zdolność logicznego myślenia były niesamowite. Był także świetnym matematykiem i tak naprawdę tylko królowa nauk przynosiła mu ulgę w jego mającym trwać wiecznie cierpieniu. Czerwone oczy wywołane przez nadmiar emocji, przerośnięte kły i to błagalne spojrzenie mieszały się ze zmysłami kobiety. Wampir. Łowczyni jednak ani drgnęła.
 - Błagam chociaż jedną zagadkę. – więzień złożył ręce jakby do modlitwy – Jestem najgrzeczniejszym potworem na świecie. – zrobił minę nic nie umiejącego studenta proszącego o dopa
 - Pozwolisz pani doktor przeprowadzić kilka badań? Podobno strasznie się stawiasz? – Luka mimo popiskiwań wampira kontynuowała temat
 - Tak! Tak! – wymamrotał krwiopijca przez zaciśnięte zęby
 - Nie słyszę cię. – łowczyni wyszeptała sentencję do słuchawki swoim seksownym głosem
 - Tak! – krzyknął więzień w finalnym akcie złości – Niech im będzie! Zrobię wszystko co chcesz tylko daj mi to co tam masz w tej teczce. – wskazał z szakalim uśmiechem na akta, które kobieta trzymała cały czas pod pachą – Drewniany kolor, znaczy się tektura, czerwony pasek coś ważnego, po numerach wnioskuje, że sprawcy jeszcze nie ujęliście. – odparł Rubin, który perfekcyjnie znał wszystkie oznaczenia w księgowości łowców
 - Jak zawsze błyskotliwy!. – Luka uśmiechnęła się niczym zaprogramowany do tego robot – A więc. – rozłożyła rzeczy na przedzielonym specjalną szybą stoliku po czym przyłożyła jedno ze zdjęć do szyby
 - Niezła masakra. – stwierdził Rubin po czym wskazał gestem by pokazała mu następne zdjęcie
Po przeglądnięciu całego pliku przeróżnych fotografii, kobieta wyciągnęła niebieski notes. Otworzyła go na zabazgrolonej szarymi notatkami stronie, potem wyciągnęła jakąś kartkę z raportu i odczytała jej zawartość. Następnie przystawiła notes do szyby i wskazała palcem na podkreślone pierwsze litery imion.
 - Widzisz? – powiedziała do słuchawki
Kreatura wpatrzona swoim dzikim, drapieżnym wzrokiem w notatki, analizowała sytuację przedstawioną na papierze. Zapadnięte policzki, kościste ręce, widać było, że Rubin bardzo schudł i osłabł. Standardowe postępowanie, żeby przymusić stwora do współpracy zaczęto go głodzić.
 - Anubis. – wampir poskładał wskazówki do kupy – To wiadomość. – stwierdził po chwili
 - Wiadomość? – Luka odwróciła notatki w swoją stronę
 - Jesteś jak zwykle ubrana w swój… – więzień zrobił krótką pauzę jakby szukają właściwego słowa - …uniform. – wykonał jakiś dziwny gest prawą dłonią – Trudno wyczytać cokolwiek z twoich emocji, jak zwykle świetnie się maskujesz. W dodatku nie mogę poczuć twojego zapachu co czyni ocenienie twojego stanu jeszcze trudniejszym. – złożył palce w wieżyczkę – Nakładałaś makijaż w pośpiechu. A szpilki masz czymś ubabrane, zgaduje więc, że wracasz prosto z rzekomego miejsca zbrodni. – uśmiechnął się pokazując pełnie swojego nienaturalnego uzębienia – Jak tam twoja kontuzja? Po twoim pewnym kroku wnioskuje, że nie spotkałaś żadnego zmiennego i rana miała czas się zagoić. – podrapał się po brodzie
 - Bardzo dobrze, dziękuje. – kobieta odparła z największą możliwą elegancją zawartą tonie jej aksamitnego głosu -  Ale wróćmy do tematu. Co to za wiadomość? -  próbowała nakłonić Rubina do wyjawienia tajemnicy rojącej się w jego głowie
 - Redlum nie przyszedł by tradycyjnie się nade mną poznęcać. Od ostatniego czasu dziwnie się zachowuje. Czyżby był zazdrosny o uwagę jaką mi poświęcasz? – wampir oparł głowę na dłoni – Nie ważne! – ziewnął szeroko otwierając paszczę
 - Możesz skończyć zdanie, które zacząłeś? – łowczyni odgarnęła zapleciony warkocz
 - Tyczące się wiadomości? No cóż, ktoś chciał przekazać komuś dość nietypowy przekaz. Najwidoczniej komuś kto nie ma za specjalnie dostępu do bardziej standardowych środków komunikacji ponieważ zapewne wy go przetrzymujecie. Musi to być osoba, która zostanie związana z tą sprawą i o wszystkim się dowie najpewniej poprzez jakieś brutalne przesłuchanie ale zostanie wykluczona z listy podejrzanych ponieważ oczywiście nim nie będzie ale podejmie kroki w kierunku jakiegoś  nieznanego na m wszystkim celu. – wampir zrobił krótką pauzę – Zapewne sama w podobnie jak ty odczyta hasło „Anubis”. – zmarszczył brwi – Czyżby nie chodziło o przewodnika zmarłych? Wiesz tego siostrzeńca Ozyrysa.- zamyślił się – Jakież podwójne znaczenie może to mieć? Może nawiązanie do jakiegoś miejsca lub osoby? – ściszył głos po to aby sprawić wrażenie nadchodzącego horroru - Czyżby ktoś ważny gdzieś w krainie śmierci? – podrapał się po karku
 - Wyspa Annaru. – Luka zamknęła emocje głęboko w swoim sercu


 *****************************************************************************


Młodzi adepci w białych fartuchach posłusznie dreptali za swoim jeszcze bledszym mentorem, który magicznymi kluczami był w stanie otworzyć każde drzwi dla spragnionych wiedzy. Weszli do bijącej chłodem kostnicy umaczanej w kolorach sterylnego beżu i królewskiego srebra. Profesor wzniosłym basowym tonem zagonił nieznośnych praktykantów do tego budzącego grozę  miejsca. Pomimo jego elegancji związanej ze starannością i schludnością łowców, przez serca można było czuć panujący tu mrok na który uczeni stracili wrażliwość już dawno temu. Przewodnik wskazał gestem jedną z półek, którą za chwilę miał zamiar otworzyć, wygłosił krótką przemowę na temat tego, że taka robota nie jest dla wszystkich i, że należy zachować szczególne środki ostrożności przy pracy z ludźmi nie do końca nimi będącymi.
 - Tutaj mamy kobietę w wieku. – uczony spojrzał na jakąś dokumentację – Lat 21, zmarła w wyniku na razie nie wiadomo czego podejrzewa się uduszenie. – profesor spojrzał na lekko pobladłych studentów – Kolejny dowód na to, że te kreatury należy wyciąć w pień. – zaśmiał się delikatnie ale widząc, że nie trafia to do żadnego z praktykantów kontynuował przemowę – Mammalia, ssakokształtna, raczej podchodząca pod felis niż pod canis, przynajmniej tak wynika z relacji świadków. Zgubiono ją w trakcie pościgu, a potem znaleziono martwą z charakterystycznymi objawami uduszenia gwałtownego czy też mówiąc w sposób bardziej jasny, odcięcia dopływu powietrza poprzez mechaniczny ucisk na szyję. Kto mi powie jakie to mogą być znamiona? – profesor poczciwie się uśmiechną
 - Sinica. – rzucił ktoś z tyłu
 - Coś jeszcze? – uczony oparł się ręką o ścianę
 - Krwawe wybroczyny, sinica, przekrwienie narządów. – odezwała studentka o promiennym uśmiechu
 - Tylko tyle? – profesor wytarł prawą dłoń o biały fartuch – A coś bardziej oczywistego? – uczniowie jakoś odmawiali współpracy, uczony jedynie westchnął
Ostrożnie chwycił lodowato chłodny uchwyt szafki, szarpnął delikatnie ale też i zdecydowanie. Półka wysunęła się do przodu, mechanizmy bezgłośnie wypluły ciało. Foliowy worek wywołał ciarki na plecach kilku świeżo upieczonych praktykantów ale dla większości z nich nie było to nic nowego. Profesor miłym uśmiechem powitał nieboszczkę. Odsunął delikatnie zamek, jego oczom ukazała się bardzo ładna twarz,  rozsuwał dalej, połówki worka rozchodziły się w dwie strony. Ciało było jeszcze ubrane, uczony wskazał dłonią na rozsunięte plastikowe opakowanie. Nagle coś wyskoczyło ze środka, ręka, błyskawicznie, wręcz, że z prędkością światła. Szpony, które wyrosły z palców zacisnęły się na krtani. Druga dłoń wyskoczyła tuż za pierwszą, chwyciła kark człowieka po czym złamała go niczym słomkę. Sylwetka delikatna niczym podmuch wiosennego wiatru wyskoczyła z opakowania, powalając martwe już ciało wykładowcy. Studenci popatrzyli po sobie, później zerknęli na istotę, która przed chwilą miała nie żyć. Kobieta wyskoczyła przed siebie niczym dzikie zwierzę, wpadła na jednego ze studentów, pazurami wczepiła się w jego skórę po czym wygięła jego szyję pod nienaturalnym kątem słychać było głośne chrupnięcie, zwłoki upadły na podłogę. Pół obrotowy kopniak zmiennej rozstąpił tłum, stopa przekazała siłę czyjeś szczęce miażdżąc ją i odrzucając delikwenta sporą odległość do tyłu. Ktoś przebiegł zahaczając ramię napastniczki. Ta wykorzystała chwilę, wbiła szpony w skórę uciekiniera i złamała mu rękę, odrzuciła krzyczącego z bólu człowieka gdzieś pod ścianę, uderzenie odebrało mu przytomność. Zmienna uniosła głowę i kątem oka spojrzała na kamery ale tak aby urządzenie nie mogło nagrać jej twarzy. Poruszała się z gracją baletnicy i energią parkuorowca. Podbiegła do ściany, siłą rozpędu pomogła jej zrobić kilka kroków po pionowej powierzchni, łapa zaświsnęła na urządzeniu, którego uchwyt nie mógł wytrzymać. Coś pękło, iskry i kable wyleciały z wnętrza ściany. Potem opad na cztery łapy delikatne skradanie się, prędki wyskok w stronę następnego żyjącego delikwenta, pazury wczepiły się w bark, delikatne kobiece dłonie wyrwały kość ze stawu, mężczyzna zawył z bólu i upadł na ziemię. Ludzie byli niczym mrówki w zalanym mrowisku. Kilka susów na czterech łapach w stronę następnej kamery, pazurzasta łapa zahaczyła o metal. Ustrojstwo zakończyło swój żywot. skwiercząc przy okazji niczym smażąca się cielęcina. Kilka krótkich spięć, parę iskier dobywających się z przeciętych przewodów, w pobliżu kamery musiało być jakieś większe skupisko kabli. Napastniczka ogarnęła pobojowisko wzrokiem, część martwych leżała w skropiona krwią, pozostali zwijali się z bólu i czołgając się szukali wyjścia. Kreatura podeszła do jednego ze studentów, wyrwała szybkim ruchem  kasztanowy włos zielonookiej istotki. Nagle jej twarz zaczęła się zmieniać, kości zaczęły się przemieszczać, skóra przybrała inny odcień tak samo jak oczy. Zmienił się kształt ucha, nosa, ciało nabrało nowego kształtu, sylwetka zmieniła się zupełnie. Długie kasztanowe loki pokryły ramiona. Bestia w ludzkie skórze spojrzała na swój odpowiednik, z rąk wysunęły się zwierzęce szpony. Napastniczka stanęła z odpowiedniej strony, pazury przeorały skórę, zmasakrowały obliczę dziewczyny. Jej delikatna skóra wkrótce pokryta była całą masą podłużnych i silnie krwawiących ran. W finalnym geście zwycięstwa zmienna skręciła studentce kark. Przemieniona zwierzęcym podskokiem pokonała odległość dzielącą ją od następnego żywego. Zamachnęła się, silny cios zmasakrował kości czaszki, szpony zdarły skórę, krew trysnęła na wszystkie strony. Koniec był taki sam , wypełniony płaczem łamanych kości. Bestia przysiadła delikatnie i spojrzała na samą siebie, zamachała delikatnie nie swoimi stopami, ściągnęła z profesora kitel, a przypadkowej jeszcze żyjącej ofierze zdarła identyfikator. Wkrótce ich twarze były tak samo zmasakrowane, a karki skręcone. Kobieta chwyciła swoją delikatną nogę i siedząc na ziemi wygięła ją pod nienaturalnym kątem, ból był przeogromny, jednak tylko takie obrażenie nie mogło zostać natychmiastowo uleczone. Teraz wystarczyło zaczekać, pułapka zastawiona. Minie trochę czasu zanim łowcy zorientują się, że w armii zbawienia wkradł się podstępny szpieg.

O mnie

Moje zdjęcie
Prosto ze świata ynaj, tu dla was. Otwieram wrota kluczem snów, byście zobaczyli to co widziały moje oczy. Dziewięć to liczba kocich żywotów, a także symbol wieczności. Nienawidzę: *mercepanu | *pedałów | *atesistów | *moherów | *rusków | *niemców | *bandy czworga | *królików | *wiewiórek | *palikota | *paszczurów | *polskiego systemu edukacji | *UE | *królików miniaturek | *czystej krwi | *zmierzchu | *pamiętników wampirów | *angielskiego | *amerykanów | *spongeboba | *substytutów megavideo (R.I.P) | *producentów nowego Crasha Bandicoota | *producentów nowego Jaka i Dextera | *Avatara |