Cytat na dziś

„- Ryba potrafiła przeskoczyć nad tamą. Ten wysiłek zamienił ją w smoka.“ - Gink-go „Księga Smoków“

niedziela, 18 marca 2012

Dziewiąty krag Anubisa (4) - Pociąg przesłuchiwanych

Pociąg jechał spokojnie, swoim ostrym dziobem przecinając szarość jesieni starego świata. Kształty przemijały w oknie niczym kolejne epoki w książkach opowiadających o zamierzchłych czasach gdy nie było jeszcze krwi, która dziś napędza naszą cywilizację, z tym pociągiem włącznie. Czerwone, ciężkie zasłonki zakrywały część przeźroczystego medium. Mała półeczka wysunięta na miejsce gdzie z reguły jest parapet. Wnętrze urządzone w starym przedwojennym stylu, a może po prostu naprawdę było takie wiekowe. Szarość mijała w oknie, mokro, liście skropionych obfitą ulewą, z powodu gnicia straciły swój urok. Pociąg jednak nie mógł być równie stary co wypełniające go detale, należał do nowoczesnej klasy szybkich ekspresów, które nie podskakiwały na szynach. Było to bardzo wygodne ale przez to środek transportu tracił swój urok, dawniej człowiek wychodząc z wagonu chwiał się na nogach, a w uszach wciąż słyszał charakterystyczny wybijany kołami rytm. Nie mówiąc o innych rzeczach, chociaż z drugiej strony jeśli tak bardzo się za tym tęskniło wystarczyło wyjechać w miejsce będące geograficznym środkiem starego świata, które mimo wszystko było jej sercu tak drogie. Luka opierała łokieć na pseudo-parapecie, wytężała swoje bystre oczy usiłując znaleźć jakąkolwiek wskazówkę. Wpatrywała się w rozrysowane poszlaki, na następnej stronie był plan i rozmieszenie ważniejszych elementów. Na pozostałych stronicach prezentowały się notatki ubarwione dodatkowo szarymi obrazkami nakreślonymi ołówkiem. Papier nowy i pachnący, szorstki w dotyku, niebieska okładka, przyjemnie chłodna. Kobieta nie mogła oderwać wzroku od plączących się jej już liter. Zamrugała gwałtownie oczami, dodatkowe symbole zniknęły. Potrząsnęła gwałtownie łbem, zupełnie jak gdyby chciała dać znać balansującym szarym komórkom, że czas już skończyć te studencką imprezę. Patrzyła na wypisane w szeregu imiona, gdy nagle coś wyrwało ją z jej rozmyślań. Redlum odsunął drzwi prowadzące do wnętrza przedziału. Wrota elegancko i gładko rozsunęły się, mężczyzna wsadził łeb do środka niczym lis sprawdzający obecność borsuka w swoim nowym lokum.
 - Nie przeszkadzam? – uśmiechną się psychopatycznie po czym ostrożnie zamknął za sobą drzwi – Co porabiasz? – odwrócił się w jej stronę
 - Rozmyślam. – odpowiedziała Luka nie odrywając wzroku od zapisanych kartek – Te istoty są w dziwny sposób połączone. Czuje to w samym zapachu tego papieru. – przygryzła końcówkę ołówka
 - Połączone? – Redlum usiadł naprzeciw swojej partnerki z gracją słonia w składzie porcelany
 - Tak! – kobieta podniosła zielone oczy znad kartki – Przeczytać ci je po kolei? – zaproponowała przyjaznym gestem dłoni
 - Jasne! – mężczyzna splótł dłonie na potylicy
 - Słuchaj uważnie. – Luka machnęła ołówkiem – Zacznę od początku. – nabrała powietrza w płuca – Achlys Graía, Natalia Szepszyńska, Ursula Eibwen Benita Maganda, Ira Rohkea, Seth White – skończyła wymieniać przełknęła głośno ślinę – Sprawdziłam ich w bazie danych na tyle na ile dowództwo pozwoliło mi zajrzeć w akta. Nic specjalnego zwyczajni łowcy będący przerzuceni akurat tutaj. – oparła się na miękkim siedzeniu
 - Nie do końca. – dodał po chwili Redlum – Wiesz dlaczego zbadałem ciało tego ostatniego przed patologiem? – nachylił się by Luka mogła lepiej go słyszeć – Był kiedyś dowódcą mojego oddziału, kiedy jeszcze jako trzymany na smyczy młokos uganiałem się za wróżkami z Piotrusia Pana. – pstryknął palcami – Nazywali go Brytyjskim Wilkiem. Ale tak naprawdę wszyscy wołali na niego Astorat. – strzelił kośćmi
 - Każdy łowca ma trzy imiona. – kobieta wbiła wzrok w swoje niewyraźne odbicie w oknie – To, które nadają mu rodzice bo jest ono związane z jego pochodzeniem to, które otrzymuje po przysiędze przed Radą i które zostaje wyryte na plakietce oraz to, które otrzymuje od pozostałych łowców. – przez głowę przeleciało jej kilka wspomnień – Shari, Anastasia, Fushi, Ian, Doom, Astorat. – przeczytała kolejną notatkę ze swojej kartki
 - Wiesz, że łamiemy tabu. – zaśmiał się Redlum
 - Oni nie żyją. Dla nich to już bez znaczenia. – odparła jego partnerka
 - Ale to mimo wszystko jest coś czego nie chcesz poznać. – zerknął na odsłonięty kobiecy biust niby w zboczonym geście chociaż tak naprawdę szukał łańcuszka na którym zawieszony był jej identyfikator – Jeszcze nie licząc tylu fałszywych nazwisk, które dostawaliśmy po każdym przeniesieniu. – uśmiechnął się do swoich wspomnień
 - Za życia to jest tabu ale po śmierci musimy znać prawdziwą tożsamość ofiary. – zakryła pierś notesem – Przecież nikt poza Radą nie pozna twojego prawdziwego imienia. – zastukała kilka razy okładką o kolano
 - Może i masz rację. – Redlum gwałtownie odskoczył wzrokiem gdzieś indziej
Zapadła chwila ciszy, kobieta pilnie skrobała coś na jeszcze nie zapisanych kartkach. W ciszy pracowała przez kilka minut gdy nagle jej oczy krzyknęły „Eureka!”, jednak twarz nadal pozostała tak samo zapatrzona w jesień co przedtem.



*****************************************************************************


Dowódca jeszcze raz uderzył więźnia w twarz. Srebrny stołek do którego był przywiązany zachwiał się wydając dźwięczny odgłos. Poleciały kolejne krople krwi, które z wdziękiem rozmyły się w powietrzu. Czas dosłownie zatrzymał się kiedy świszcząca czerwona posoka oderwała się od ciała pod wpływem siły ciosu. Wyprowadzona do przodu pięść zdawała się być twardsza od skał, szczególnie wystające stawy łączące palce z resztą. Wyobraźnia ustąpiła miejsca prawom fizyki i wszystko gwałtownie ruszyło do przodu. Stołek i więzień powrócili do pionu, a na twarzy oprawcy wymalował się grymas zmęczenia.
 - Świetnie! – szepnął kat pod nosem – To dla mojej osobistej refleksji. – uśmiechnął ię niczym wygłodniała hiena – Środek powinien już zacząć działać – spojrzał na oryginalnego rolexa
Więzień spojrzał na niego półprzytomnym wzrokiem, rzeczywiście odpowiednio opracowany środek uderzył mu nieźle do głowy, wyszarpywał mu wszystkie jego sekrety, targał wnętrznościami.
 - A więc zacznijmy od początku! – łowca sprawujący chyba jakąś wyższą funkcję – W jednym z ośrodków w trakcie likwidacji, mieszczącym się nie powiem gdzie. – wyszczerzył jeszcze raz wybielane laserem szkliwo – Doszło do nie miłego incydentu przez którego straciliśmy wielu ludzi i wszystko wskazuje na to, że to twoja sprawka. – zerknął na jakąś dokumentację – Po laboratorium szalał dość nietypowy zmienny, którego nie pozwolono nam zabić. – zakaszlał – Pochwycenie go żywcem było praktycznie niemożliwością, bo jak dorwać cel przekraczający barierę dźwięku. Sprzęt nie był na to przygotowany, więc futrzak narobił wielu zniszczeń. – oczyma wyobraźni przywołał to co zostało z niedoszłego pola bitwy – Ale dorwałem skurwiela! – zacisnął mocno pięści jakby w akcie zwycięstwa – Przyśpieszył trochę procedury prawne
 - Anubisa. – wtrącił więzień
 - Kogo? – odparł zdziwiony łowca
 - Boga umarłych. – doktorek zaśmiał się lekko
 - Masz na myśli tę przerośniętą kupę kłaków. – oprawca uśmiechnął się od ucha do ucha – Przyznaję było trudno ale bez wyzwań nie ma zabawy, czyż nie? – skrzyżował ręce na piersiach – Nazwałeś go Anubis, co? – łowca uniósł jedną z kart raportu do góry jego oczom ukazały się jakieś zdjęcia
 - Nie ja, a historia. – odpowiedział więzień – Legendy w które się nie wierzy bo są one zbyt okropne by chcieć ich słuchać ale mimo to one istnieją. – uniósł głowę do góry po czym zmrużył oczy pod wpływem ostrego światła lampy – A ja po prostu chciałem jedną przetestować i zdarzył się mały wypadek. – zmarszczył krzaczaste brwi
 - Legenda? – łowca próbował wyłuskać z jego wypowiedzi jakieś proste i przydatne informację – Twoja legenda odgryzła ci nogę. – zerknął na najgłębszą z blizn pozostawioną na ciele uczonego
 - Legenda dziewięciu. – cyrulik uśmiechnął się jeszcze szerzej niż jego oprawca – Znalazłem w niej ziarenko prawdy, które jeśli zakiełkuje zniszczy nasz świat niczym baobab planetę małego księcia. – zrobił krótką pauzę – Pracowałem nad nią w imię nauki i trochę też własnej ciekawości. – skrzywił się niczym małe, marudne dziecko
 - Chodzi ci o tę bajkę o Atlantydzie i Horusie. – jego oprawca spojrzał na niego z niedowierzaniem - I co ten twój Anubis ma z nią niby wspólnego? – dowodzący wyciągnął notes i długopis
 - Jest jej żywym przedstawicielem oczywiście. – odparł doktorek – Wszystko zaczęło się około pięciu lat temu gdy badałem płody zmiennych, odkryłem wtedy coś bardzo dziwnego. – wbił spojrzenie w piszącego łowcę – Jak wszyscy łowcy wiedzą zmienni w łonie matki nie rozwijają się, ujmijmy to w ten sposób, pod swym ludzkim kątem. – wypuścił głośno powietrze z płuc – Dlatego przeprowadza się na nich różnego rodzaju doświadczenia, dzięki którym poznajemy genezę tych istot. W szczególności ich ewolucyjne korzenie. – odwrócił głowę przyciągnięty jakimś nieznanym dźwiękiem niczym polujący drapieżnik – Znalazłem wtedy pewnego ciekawego zmiennego. Mammalia, który wyglądał niczym skrzyżowanie szakala, okapi i oryksa. – zrobił krótką pauzę – Jego budowa, D.N.A wszystko było niezwykle anormalne i tak fascynujące. – westchnął – Zbadałem tę istotę dokładniej. I gdy nagle przybył, do tego umierającego laboratorium, pan Anubis. Znalazłem pewne powiązania przy próbkach jego krwi. To nie są zwykli zmienny.– spojrzał w oczy łowcy – Znalazłem też pewne wzmianki o istocie obecnej w egipskiej mitologii, wykazującej podobne cechy. Dlatego tak właśnie nazwałem ten pierwszy obiekt, od imienia tego bóstwa - Set. – nabrał wielki haust powietrza zupełnie jakby miał problemy z oddychaniem – Próbowałem stworzyć embrion, który rozwiną by się tak jak on. Niestety za nic nie chciało mi się udać. Moje wieloletnie doświadczenie inżyniera genetycznego nie miało najmniejszego znaczenia. Ta kreatura odmawiała wszelkiej współpracy. Oczywiście pracowałem nad tym w ścisłej tajemnicy gdyż nie chciałem czuć na swoich plecach gorącego oddechu Rady. – zaśmiał się – Dopiero gdy zacząłem eksperymentować z obydwoma próbkami coś zaczęło mi wychodzić – rozmarzonymi oczami przeczesał pomieszczenie - Oczywiście były to organizmy zbyt niebezpieczne by pozwolić im żyć.– dodał po chwili – Potem widząc w jakim stanie był ten dzieciak zabrałem go stamtąd. Wkrótce i tak przenieśli by wszystkich do jakiegoś waszego obozu koncentracyjnego, być może nawet na samą Annaru. – cyrulik oburzył się
 - Wyspę śmierci. – wtrącił łowca – Najbardziej tajemnicze miejsce na ziemi. – odłożył długopis na bok
 - Dokładnie. – doktorek przywołał we wspomnieniach transporty trupów porównywane do tych z II wojny światowej - Jednak nie miałem wtedy pewności więc użyłem kilku środków pobudzających by wywołać w miarę kontrolowaną przemianę, co skończyło się jak się skończyło – uczony pokręcił przecząco głową – Oni się odradzają! – spojrzał na swojego niedoszłego oprawcę
 - Oni? – odparł niedowiarek
 - Ci sami, którzy zatopili Atlantydę. – cyrulik spojrzał na swoją brakującą nogę

piątek, 2 marca 2012

Dziewiąty krag Anubisa (3) - Szakale imiona


Luka przeglądała jeszcze miejsce zbrodni. Koroner miał przybyć dosłownie za chwilę, jak to w krajach anglosaskich nakazywało prawo. Oczywiście był to odpowiedni człowiek, zaznajomiony z tematem poszarpanych i przeżutych ciał. Na nagraniu zauważyła coś dziwnego,  postanowiła to sprawdzić. Przymrużyła oczy pod wpływem ostrego światła, było o wiele potężniejsze niż to w małym pomieszczeniu przeznaczonym na rzeczy natury technicznej. Szła delikatnym krokiem, niczym wiatr, prawie bezgłośnie. Lata doświadczenia robiły swoje. Ona i Redlum nie byli jeszcze w sektorze nauczycielskim, do którego właśnie zmierzali. Jednak mężczyzna miał ważniejsze zajęcie, kłócił się z nie do końca działającym automatem do napojów. W końcu  w finalnym geście złości, kopnął urządzenie tak, że już na pewno nie nadawało się do użytku. Fuknął niczym urażony święty kot, wpakował ręce do kieszeni długiego płaszcza po czym poczłapał za swoją partnerką. Szli przez chwilkę milczeniu przez wspaniałe jasne korytarze. Podłoga byłą na pewno z jakiegoś drogiego materiału, ściany były marmurowe. Stało tam pełno wspaniałych rzeźb, kwiatów oraz różnych innych rzeczy, które miały uczynić akademie piękną. Korytarze były szerokie, pełne wręcz świeżego powietrza. Może jedynie co poniektóre zwłoki psuły ten wspaniały urok. Redlum trochę poweselał. Rzucił swojej partnerce figlarne spojrzenie ale kobieta nawet nie zwróciła na niego uwagi, nadal pozostała zimna. Mężczyzna nie miał zamiaru więcej próbować. Stawiał ciężkie kroki swoimi wielkimi buciorami. W końcu Luka uniosła dłoń, obydwoje zatrzymali się w miejscu. Zerknęła w lewo na wyważone drzwi. Ciężkie dębowe wrota skończyły jako kupa połamanych drzazg. Weszli do środka pomieszczenia. Na środku leżało tylko jedno ciało, krew która wsiąkła w dywan zdążyła już sczernieć. Kobieta była ułożona jakby w agonii, z śmiertelnym grymasem na twarzy, tym który wyrażał ból i strach, który pojawiał się czasem w sercach słabszych łowców.
 - Wiesz, że to już czwarte ciało ułożone w takiej pozycji. – uklękła przy ciele – Albo inaczej. – przymknęła na chwilę oczy – Wyróżnione w ten sposób. – kątem oka dojrzała blaszkę do identyfikacji, którą posiadał każdy łowca, tutaj celowo została ona umazana we krwi i wciśnięta nieboszczce w ręce – Chodź tu na chwilę. – przywołała gestem swojego partnera – Popatrz tutaj! – wskazała palcem plakietkę
 - Co tam masz? – uradowany łowca podbiegł szybkim krokiem
 - Zauważyłeś, że pozostałe „wyróżnione” osoby też miały na siłę wciśnięte swoje identyfikatory. – Luka spojrzała w oczy Redluma
 - Bardziej mi się podobały ich pocięte gardełka ale dobra mogę zacząć zwracać uwagę na detale. – wzruszył ramionami i pochylił się nad ciałem
 - Zobaczmy co to jest! – kobieta jedynie westchnęła i wyszarpała z zimnych zastygniętych dłoni interesujący ją przedmiot – Ciekawy? – podetknęła mu przedmiot prosto pod nos
 - Nawet nie wiesz jak bardzo! – Redlum psychopatycznie się uśmiechnął
 - Co my tu mamy? – Luka udawał, ze tego nie zauważyła – Benita – przeczytała głośno – Ładne imię. – kątem oka spojrzała na swoją plakietkę zawierającą jej dane osobowe, jej serce gwałtownie zabiło ale nie dala niczego po sobie poznać
 - Z tego co pamiętam pierwsza ofiara nazywała się chyba Achlys – wtrącił mężczyzna
 - Zajeżdża Grecją. – Luka odwróciła się by spojrzeć w twarz mężczyzny – Patrzyłeś na jej identyfikator? – odparła zdziwionym tonem – Nie poznaje cię! Przecież ty nie zwracasz uwagi na subtelności. – zażartowała rozbawiony tonem
 - Zerknąłem kątem oka. – Redlum odwzajemnił uśmieszek
 - Trzeba sprawdzić pozostałe wyróżnione ciała. – kobieta spojrzała w szkliste oczy trupa – Widać, że została tu przytargana pośmiertnie. – zamknęła oczy martwej łowczyni – By to stwierdzić wystarczy wiedza z książek Agathy Christie. – zwróciła uwagę na śmiertelną ranę – Trzeba dokładnie przyjrzeć się wszystkim szczegółom, detalom. – spojrzała na przesiąknięty krwią dywan
 - Detale i detale. – prychnął mężczyzna – Nie lepiej po prostu znaleźć i kropnąć tego gostka. – dmuchnął sobie w twarz tak by odgarnąć spadający kosmyk włosów
 - Ciekawią mnie motywy jakimi się kierują takie kreatury. – Luka wstała z wielką gracją
 - Są po prostu tymi złymi. – Redlum skrzyżował ręce na piersi – Bestie z reguły mordują, raczej długo nad tym nie myślą tylko puszczają wodze swojej fantazji. – wyciągnął kieszeni malusieńką cyfrówkę – Zdjęcie na pamiątkę? – zrobił słodkie oczy
Luka pominęła jego pomysł milczeniem, które zdawało się być ostre niczym ostrze. Spojrzała na swojego partnera w ten sam charakterystyczny sposób, mdły i obojętny wzrok pozbawiony smaków życia. Wskazała mu ręką kierunek wyjścia. Jeszcze raz rozejrzała się po pokoju. Urządzony w starym stylu, na środku prezentował się wspaniały i za pewne dość drogi dywan, przy ścianach stały wiekowe, drewniane meble. Na stoliku stała nadal zapalona lampka o niebieskim żyrandole ozdobionym czarnymi konturami mającymi przywodzić na myśl kształty motylich skrzydeł. Na toaletce stały przybory do malowania się, białe drzwi o złotej klamce do prywatnej łazienki były uchylone. Delikatnym krokiem opuściła pomieszczenie po czym udała się dalej. Szli długo przez korytarz., zanim dotarli do następnego wybranego ciała. Następne imię Ira jakiś tam, nazwisko tego gościa brzmiało dość dziwnie. Następna osoba znajdowała się tuż za zakrętem. Na środku placu pełnego wejść do ogrodu, który tak naprawdę po zmroku stawał się niezwykle groźnym torem przeszkód, gdzie młodzi adepci wielowiekowej tradycji ćwiczyli swe umiejętności. Na środku leżały kolejne zwłoki mężczyzny, ułożone w podobnej pozie co poprzednie. Plakietka umaczana w krwi, znów była wciśnięta w dłoń ofiary.
 - Seth.White – mężczyzna odczytał po cichu inskrypcję wyrytą na identyfikatorze
Redlum przyklęknął na błyszczącej posadzce. Przekrzywił łeb i popatrzył na poszarpanego nieboszczyka wzrokiem głodnej modliszki. Podrapał się po kudłate czuprynie po czym ubrał białą gumową rękawiczkę. Rosnąca ciekawość zmusiła go do przestrzegania procedur, które zazwyczaj miał gdzieś. Facet powyżej trzydziestki, łysy, ubrany w swój skórzany uniform. Dodatkowo umazany krwią, po śladach można było zobaczyć jak delikwent został przeciągnięty spory kawałek. Na wypolerowanej posadzce był to po prostu raj dla oczu Redluma. Lubił zwyczajną, prostą masakrę. Nie miał najmniejszej ochoty na seryjnego artystę zostawiające wspaniałe ciała w dobrze zaplanowanych miejscach. Łamigłówki nie były jego specjalnością, był zwykłym, no może nie do końca zwykłym łowcą. Nałożył drugą rękawiczkę udając doktorka z jednego z tych kiepskich horrorów o dentystach mordercach.
 - Dlaczego akurat tutaj? – Luka zadała dręczące ją pytanie
 - Któremuś muszę się przyjrzeć. – jej partner wzruszył ramionami
 - Ale czemu akurat temu? – powiedziała z udawanym zdziwieniem, ograniczanie i tłumienie emocji miało swoje wady,  wyrażanie ich stawało się uciążliwie trudne
 - Już dawno wydłubałem fortunie oczy i od tamtej pory robi za boginię sprawiedliwości. – Redlum wyszczerzył zębiska – Tak więc pozwól mi pracować. – puścił jej porozumiewawcze oczko


*****************************************************************************


Cyrulik w panice przełączał jakieś przyciski na panelu sterowania. Lekko zdenerwowany ale też podniecony wpatrywał się na swój nowy nabytek.
 - Wiedziałem! – powiedział sam do siebie
W pośpiechu wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni białego fartucha. Spojrzał na malutki wyświetlacz. Brak zasięgu.
 - Cholera! – wbił wzrok w pancerną szybę
Za nią stała jego obawa. Ogromny humanoidalny stwór. Zmienny w całej swojej okazałości. Istota o cechach człowieka i zwierzęcia. Szakal o czarnej sierści i tym wściekłym spojrzeniu. Zatrzymał się na chwilę, spojrzał na ściany swojego więzienia, a potem znowu rozmył się niczym plama. Rozpędzał się do chyba ponaddźwiękowych prędkości, no może to była przesada. Smuga jakby malowanych w powietrzu jadowicie zielonych oczu i futra czarnego niczym najgłębsze mroki nocy. Odbijała się ona od ściany do ściany doprowadzając materiał na skraj wytrzymałości. Znów zatrzymała się na chwilę, promień malowany jakby akwarelami. Ciało szakala zatrzymało się i smuga jakby strąciła paliwo, kształt nabrał twardych, niemalże kłujących kontur. Bestia zaszczekała niczym wściekły pies, obnażyła kły. Była nieźle wkurzona. Mimo ludzkie postawy i sylwetki poruszanie się na czterech łapach nie stanowiło dla niej problemu. Doktorek widząc, że sprzęt odmawia posłuszeństwa użył wewnętrznego telefonu, jednak oznaczało to narażenie się na podsłuch. osób, które być może nie powinny usłyszeć pewnych rzeczy. Wystukał w pośpiechu numer, znał go na pamięć. Przyłożył toporną słuchawkę do ucha. Taka technologa, a nie mogliby zamontować czegoś innego niż ten pieprzony automat. Nagle coś drgnęło, tynk się obsunął, jakiś kabel wyskoczył za ściany. Anubis zaraz wedrze się do środka. Cyrulik trzasnął słuchawką i w pośpiechu podszedł do drzwi. Na widok zamka od razu od razu obmacał kieszenie. Identyfikator i karta. Odwrócił się gwałtownie, zauważył swoją przepustkę leżącą na drugim końcu pomieszczenia. Zaklął głośno. Galopem pokonał dzielącą go odległość, kątem oka zerknął na rozszalałą bestię. Nie miał zamiaru jej powstrzymywać, po pierwsze mógłby nie zdążyć po drugie im więcej roboty mieli ci pseudonaukowcy tym lepiej. Szybko dopadł drzwi wyjściowych ale było już za późno. Szyba była wykonana z wyjątkowego materiału, nie można było kupić jej w pierwszym lepszym sklepie. Ale na sekundę przed katastrofą pojawiła się rysa, która z każdym uderzeniem serca pogłębiała się. W końcu rozpędzona bestia wpadła do środka, utknęła, zakleszczyła się, wściekła machała pazurzastymi łapami, szczekała z wściekłości, ślina kapał jej z pyska, wciąż kłapała szczęką, białe kły błyskały niczym śmiercionośne szable. Zmienny miotał się i wiercił by wydostać się z kleszczy. Wbił wściekłe spojrzenie w swój cel, zaczął wiercić się z jeszcze  większą siłą. Doktorek w pośpiechu wstukał kod i otworzył drzwi w ostatnie sekundzie. Wpadł szybko do środka, Anubis zderzył się z drzwiami. Pazury przejechały po twardym materiale, blacha zakręciła się niczym masło nabierane na nóż do smarowania. Bestia odeszła kilak kroków, zatoczyła nerwowy krąg. Doktorek biegł nerwowo, serce mu łomotało i podchodziło do gardła. Kroki były coraz mniej pewne, a krew dudniła mu w uszach, Jeszcze kilak metrów do wyjścia. Drzwi wypadły z nawiasów, szakal położył ręce na pozostałościach po ramie na której były zamontowane. Wyszczerzył zęby i zawarczał. Całe ciało spiął do skoku, wyskoczył niczym kula wystrzelona z pistoletu. Plama rozlała się w powietrzu, popędziła z zawrotną prędkością, szybciej niż zdążysz mrugnąć okiem. Ostre zęby wgryzły się w ludzką nogę, biała sylwetka upadła na podłogę. Bestia szarpnęła kilka razy łbem niczym wściekły pies, opadła na cztery łapy i trzymając swoją zdobycz w stalowym uścisku poczęła posuwać się do tyłu, systematycznie wiercąc łbem na prawo i lewo. Zębiska przebiły skórę i podziurawiły mięsnie, ból zalał całe ciało ale doktorek zachowa odrobinę zimnej krwi. Wydobył z kieszeni mały pistolecik i wycelował w ogromny psi łeb, niestety pociski nie były srebrne. Strzał ogłuszył na chwilę Anubisa, który padł ogłuszony na chwilę. Cyrulik wykorzystało, trzymając się ściany dopadł następnych drzwi. Otworzył je najszybciej jak potrafił, w nerwach wykonując odpowiednie procedury. Trzęsącymi się dłońmi zamknął ciężkie wrota. Uciekać? Jak? Gdzie? Jak przeżyć tak by nie wydać swojego słodkiego sekretu na pastwę łowców? Przez głowę przelatywały mu tysiące myśli, żołądek skurczył się kłując niemiłosiernie, skóra pociła się w szybkim tempie. Kulejąc przeszedł następne pomieszczenie, biura i porozkładane na biurkach komputery, na środku stał duży owalny stół i podostawiane do niego krzesła, gdzieś na ścianie zawieszona był gładka tablica z podkładką na pisaki. Kiedyś to miejsce tętniło życiem obecnie było równie puste co szklane oczy porcelanowe lalki. Dotarł prawie, że do korytarza gdy nagle ból w nodze nasilił się, zupełnie jak gdyby szakal miał w swoim posiadaniu jego laleczkę voodoo i mężczyzna stracił równowagę. Anubis rozwalił kolejne drzwi, pociągnął powietrze nosem, węch natychmiast złapał trop, lokalizacja ofiary była tylko kwestią czasu. Doktorek zorientował się, że od paszczy potwora dzieli go tak niewiele. Podniósł się szybko, serce waliło coraz mocniej, był niczym papuga zamknięta w klatce w płonącym mieszkaniu. Co z tego, że masz skrzydła skoro i tak nie możesz uciec? 

O mnie

Moje zdjęcie
Prosto ze świata ynaj, tu dla was. Otwieram wrota kluczem snów, byście zobaczyli to co widziały moje oczy. Dziewięć to liczba kocich żywotów, a także symbol wieczności. Nienawidzę: *mercepanu | *pedałów | *atesistów | *moherów | *rusków | *niemców | *bandy czworga | *królików | *wiewiórek | *palikota | *paszczurów | *polskiego systemu edukacji | *UE | *królików miniaturek | *czystej krwi | *zmierzchu | *pamiętników wampirów | *angielskiego | *amerykanów | *spongeboba | *substytutów megavideo (R.I.P) | *producentów nowego Crasha Bandicoota | *producentów nowego Jaka i Dextera | *Avatara |