Cytat na dziś

„- Ryba potrafiła przeskoczyć nad tamą. Ten wysiłek zamienił ją w smoka.“ - Gink-go „Księga Smoków“

czwartek, 10 maja 2012

Dziewiąty krag Anubisa (6) - Prawo do posiłku

- Kto może być w to wciągnięty? – Redlum zapytał patetycznym tonem gdy w wesołych podskokach opuszczał wraz z partnerką niedawno odwiedzony budynek
 - Z Annaru ponoć jeszcze nikt nie uciekł. – Luka namierzyła wzrokiem zaparkowany samochód
 - Znaczy się jeśli uciekł to martwy. – dodał po chwili mężczyzna
 - Ty chyba powinieneś o niej wiedzieć bardzo dużo mój przyjacielu. – łowczyni uniosła dłoń z kluczykami do góry po czym nacisnęła jakiś przycisk na breloku
Auto zapiszczało posłusznie niczym przywoływany przez pasterza pies,. Redlum zmilczał, wpakował ręce do kieszeni i poczłapał przed siebie wyprzedzając Lukę w drodze do wehikułu. Mężczyzna bez słowa otworzył drzwiczki i dosłownie władował się do środka. Cały pojazd zatrząsł się gdy łowca z ukrywaną złością zatrzasnął je. Kobieta z cichym uśmiechem dołączyła do niego. Obydwoje siedzieli z przodu, słońce chyliło się ku zachodowi chowając się za domami. Kolejne miasteczko przejęte przez łowców, kolejna przystań bezpieczeństwa gdzie nic nikomu nie grozi. Ale czy aby na pewno? Czy przerośnięty wilkołak nie będzie chciał zbudzić spokoju tej cudownej oazy? W głowie Luki jak zwykle tłoczyły się niezliczone myśli, jedynie Redlum jak zwykle zdawał się myśleć o tym o czym zwykły myśleć samce. Chociaż tym razem jego wzrok nie był tak samo pewny, nie lubił gdy poruszano temat jego przeszłości. Redlum nie był zwykłym zmiennym, nie urodził się w rodzinie znającej straszliwą prawdę , nigdy nie był tak naprawdę przeznaczony do bycia pogromcą potworów. Zanim osiągnął obecny status i sprawił, że większość normalnych, podobnych Luce łowców na obecną chwilę raczej omija go szerokim łukiem. Kobieta przekręciła kluczyk w stacyjce i maszyna natychmiast zareagowała. Silnik wydawał dźwięk miły dla każdego męskiego ucha. Redlum wlepił oczy w przednią szybę i jak zwykle udawał, że nigdy o niczym nie wie.
 - Gdzie teraz mamy się udać? – Luka westchnęła głośno
 - Coś zjeść! – jej partner odparł ponuro
 - Chodziło mi raczej o to kogo Rubin miał na myśli. – kobieta odgarnęła zapiętego wysoko kucyka – I co z tym wszystkim wspólnego ma ten cały Anubis? – łowczyni musnęła palcami kierownicę samochodu
 - Mówiłaś coś o Annaru? – Redlum nadal wpatrywał się w szybę
 - Ach tak! Ta przeklęta wyspa! – Luka ścisnęła brelok od kluczyków
 – To się dopiero nazywa rzeźnia. – dodał łowca weselszym już tonem – Nasz wilkołak to przy tym mały Kazio. – stwierdził z uśmiechem
 - Kto niby ma coś o tym wiedzieć? I dlaczego nagle zmienni zorganizowali się? – łowczyni nadal mówiła do siebie
 - Może brakuje im kogoś do Halo? – mężczyzna wyszczerzył zęby
 - Nie sądzę! – Luka odparła chłodno
 - Albo do SoulCalibura.– Redlum rozmarzył się
 - Możesz przestać! – kobieta delikatnie wsunęła kluczyk do stacyjki
 - A co ja niby znowu robię? – barczysty łowca niemalże podskoczył ze zdziwienia
 - Zachowujesz się jak panna na wydaniu. – Luka mimo irytacji zachowywała się jak zawsze z godnym podziwu opanowaniem – W tym tempie prędzej dostaniemy Avatara na kasecie wideo niż tego zmiennego. – dodała z uśmiechem
Niespodziewanie GPS zagrał jakiś ponuro brzmiący dżingiel, urządzenie wyświetliło nowe dane i cel podróży.
 - Alarm? - mężczyzna wykrzywił twarz w głupawym grymasie - Ciekawe co znowu? - dodał z największym możliwym opanowaniem
 - Nie ważne! - Luka w pośpiechu nacisnęła pedał gazu - Dorwiemy to coś jak zawsze. - uśmiechnęła się gdy samochód gwałtownie ruszył do tylu
 - Właśnie dlatego jestem zwolennikiem zakazu wydawania prawa jazdy kobietom. - siła potrząsnęła łowcą jak szmacianą lalką
 - Masz włączoną krótkofalówkę? - rzuciła szybko w trakcie wykonywania niebezpiecznego samochodowego manewru
 - Nie! - odparł spanikowany o dziwo Redlum
 - Jak możesz nie włączać krótkofalówki kiedy jesteśmy w mieście?! - kobieta zirytowała się na sam dźwięk zdania wypowiedzianego przez partnera - Nie znasz jakiegokolwiek pojęcia związanego z wypełnianiem swego obowiązku?! - auto podskoczyło na krawężniku
 - Raczej obowiązków. - szepnął cicho łowca - Kobieto patrz jak jedziesz! - krzyknął gdy wehikuł gwałtownie skręcił
 - Przestań skrzeczeć! - wykręciła gwałtownie kierownicę po czym docisnęła pedał z jeszcze większą siłą
 - Zaraz zginę! - jej partner zaparł się rękami
 - Przesadzasz! - Luka wyszczerzyła zęby w złośliwym uśmieszku gdy samochód wreszcie zjechał na spokojniejszą ulicę
 - Co to za alarm? - łowca rzucił okiem na migającą kropkę oznaczającą cel podróży
 - Włącz krótkofalówkę! - krzyknęła łowczyni
 - Już dobrze cukiereczku! - rzucił ironicznie Redlum po czym posłusznie odpalił urządzenie
 - Kto tam jest w terenie? - kierowca zjechał na jakąś leśną, boczną trasę
 - Nie mam pojęcia. - mężczyzna wzruszył ramionami - Może Tyrio i ta jego lalunia. - na samo wspomnienie tej kruchej osóbki zrobiło się mu nie dobrze
 - To wezwij ich, na co czekasz? - poirytowana Luka dźgnęła swojego partnera w ramię
 - Już dobrze! - w eterze unosiły się jedynie bezsensowne szumy



*****************************************************************************



Skołowany mężczyzna szedł pod dyktando zimnej lufy wbitej w plecy. Czuł się niczym w tej scenie z gry Obcy kontra Predator, kiedy to rzucali delikwenta upiornym kosmitom na pożarcie. Było ciemno, nie widział prawie nic. Stawiał kroki ostrożnie, mimo iż kręciło mu się w głowie, porywacze potraktowali go jakimiś środkami odurzającymi, cholerstwa trzymały dość długo. Broń oprawcy jeszcze mocniej wbiła się między kręgi, a czarny charakter z ponurym śmiechem wepchnął go do jakiegoś pomieszczenia. Gwałtownie zapłonęły światła, mimo to poświata była bardzo blada i tak naprawdę nie widział wiele, więc ten drobny gest mogli sobie darować. Światło ledwo oświetlało pomieszczenie, które wyglądało z pozoru jak jakiś nieuprzątnięty magazyn. Określenie jednak co znajdowało się w tej graciarni nie było specjalnie możliwe, obiekty miały przeróżne kształty, a może był to jednak jakiś pokój? Mężczyzna wstał i otrzepał się z wszędobylskiego kurzu. Poczuł gwałtowny przepływ wiatru, jakby coś przebiegło tuż obok niego. Przed nim, dosłownie wyrosła, postać jakieś faceta. Kontury postaci, a tym bardziej szczegóły dotyczące wyglądu w bladej poświacie były trudne do rozpoznania.
 - Dobry wieczór! - powiedział miłym tonem po czym wyszczerzył zębiska
 - A pan to niby kto? - więzień obejrzał się w koło nim finalnie namierzył wzrokiem przedziwną twarz
 - Lubi pan szachy? - nieznajomy zapytał ignorując wcześniejsze pytanie swojego gościa
 - Kim pan jest i gdzie ja jestem?! - irytacja uprowadzonego mężczyzny sięgała zenitu
 - Nie będę mówić panu mojego pełnego imienia i nazwiska. - nowo poznany dziwak machnął ręką - Jest zbyt długie i nużące. Po za tym nie lubię rozbestwiać się nad sobą. - wzruszył ramionami - Bo to pan jest, że tak to ujmę gwoździem programu. - ziewnął szeroko otwierając paszczę - Muszę przyznać, że długo się na pana wyczekałem. - dodał uprzejmym tonem
 - Że co?! - więzień nie chciał nic przyjąć do wiadomości
 - Potrzebuje kogoś do szachów. - nieznajomy westchnął
 - I po co ten cały cyrk? Nie można by zapalić światła? - gość nadal nie miał zamiaru się uspokajać
 - Ale po co pan tak krzyczy? - gospodarz zaczął rozmasowywać najwidoczniej obolałe od hałasu skronie
 - Niech pan zawoła tych swoich kolegów! Natychmiast! Podam was do sądu! Świry cholerne! - przybysz groził nieznajomemu pięściami - Zboczeńcy cholerni! I żyj ty tu na tym świecie z bandą idiotów! Mój kuzyn jest prawnikiem! - krzyczał dalej
 - Uspokoi się pan czy nie? - nieznajomy nawet nie myślał o tym by przekrzykiwać swojego gościa
 - Natychmiast mnie wypuście! Pedały albo inne wybryki natury! - więzień nadal wykrzykiwał swoje niezadowolenie
 - Muszę przyznać, że spotkałem się z różnymi reakcjami ale ludzie zazwyczaj błagali o litość i takie tam. - gospodarz jedynie głośno westchnął jakby raczej sam do siebie
 - Ludzie? - to słowo zadziałało niczym komenda stop - A więc nie jestem pierwszy? Od kiedy działacie? Po co porywacie ludzi? Ja nie kobieta w burdelach nie pracuje! - stwierdził stanowczo gość
 - W to akurat nie wątpię. - dodał miło gospodarz - Jeśli się pan zgodzi wszystko panu wyjaśnię. - wskazał ruchem ręki jakiś kierunek - Tutaj jest krzesło, może pan usiądzie. - zaproponował podtykając mu pod nogi jakiś przedmiot, którego ten wcześniej nie zauważył
Przybysz zgodził się bez wahania, jego oczy przyzwyczajały się do ciemności, zaczął dostrzegać coraz więcej szczegółów.
 - A więc. - gospodarz usiadł na drugim, dużo większym, najwidoczniej bujanym fotelu - Sprawa jest niezwykle prosta. W tym wypadku to ja jestem więźniem, a pan jedynie osobą, która ma przez pewien czas dotrzymywać mi towarzystwa. - w mroku trudno było dostrzec wykonywane przez nieznajomego gesty
 - Przez pewien czas? - gość wyłapał kolejne słowo - Czyli do kiedy? Co chcecie ze mną zrobić? - w umyśle mężczyzny szerzyła się panika, do tej pory był święcie przekonany, że to jakiś głupi kawał, a za chwilę zza rogu wyskoczy ktoś i krzyknie, że są w krytej kamerze
 - Mam nadzieje, że na nazbyt długi. Ale to zależy od tego czy umie pan grać w szachy? - gospodarz chyba ułożył dłonie w wieżyczkę
 - Nie umiem! - przybysz głośno przełknął ślinę
 - Nie mógł pan skłamać, że tak! - nieznajomy zaczął się denerwować mimo iż do tej pory emanował z niego wręcz, że niebiański spokój - Mnie nikt nigdy nie słucha! Prosiłem o kogoś kto umie. - zacisnął dłonie w piąstki po czym zaśmiał się cicho
 - Że pan o mnie prosił? - gość dotknął swojej piersi lewą dłonią
 - Można to tak ująć. Mały prezent na urodziny czy tam imieniny. - gospodarz machnął ręką - Kto tam wie? - chyba się uśmiechał
 - O co tu chodzi? To jakiś żart, prawda? - więzień gwałtownie wstał
Zrobił w ciemnościach kilka kroków ale zaraz upadł potknąwszy się o jakiś nieznany mu obiekt. Próbował wstać ale poczuł, że coś podnosi go za kostkę. Głowa zaczęła nieprzyjemnie dyndać w powietrzu, spanikowany gość spojrzał na napastnika. Ten trzymał go w żelaznym uścisku z tym dziwnym wyrazem twarzy, nieznajomy przekręcił głowę po czym rzucił nim jak szmacianą lalką. Przybysz boleśnie uderzył w stos jakiś kartonowych pudeł, rzeczy posypały się, a lawina przedmiotów zasypała nieszczęśnika.
 - Nie udawaj nieprzytomnego. - dłoń gospodarza znów zacisnęła się na ciele leżącego, mocnym ruchem ramienia wywlókł go spod „lawiny“ - Znam ten żart! - powiedział jakby lekko zniekształconym, bardziej już gardłowym, basowym głosem
Gość spojrzał w zmienione oblicze swojego oprawcy, nie można już go było nazwać ludzkim. Oczy obijały resztki światła niczym wilcze ślepia, po bokach wyrastały duże, szerokie uszy jakby nietoperza lub też czułki jakieś nocnej ćmy, palce u rąk były długie i zaopatrzone w szpilkowate pazury.
 - O moj Boże! - zawołała ofiara - Czym ty jesteś? - mężczyzna wręcz, że zawył ze strachu
 - Pamiętasz jak w dzieciństwie sprawdzałeś czy nie ma pod łóżkiem jakiegoś potwora? - przejechał delikatnie szponem po twarzy swojej zdobyczy.
 - T-t-ak! - wyjąkał bojaźliwie więzień
 - Ja tam byłem! - odparła bestia z uśmiechem po czym oblizała się ogromnym, kameleonim jęzorem.

O mnie

Moje zdjęcie
Prosto ze świata ynaj, tu dla was. Otwieram wrota kluczem snów, byście zobaczyli to co widziały moje oczy. Dziewięć to liczba kocich żywotów, a także symbol wieczności. Nienawidzę: *mercepanu | *pedałów | *atesistów | *moherów | *rusków | *niemców | *bandy czworga | *królików | *wiewiórek | *palikota | *paszczurów | *polskiego systemu edukacji | *UE | *królików miniaturek | *czystej krwi | *zmierzchu | *pamiętników wampirów | *angielskiego | *amerykanów | *spongeboba | *substytutów megavideo (R.I.P) | *producentów nowego Crasha Bandicoota | *producentów nowego Jaka i Dextera | *Avatara |