Luka siedziała na skórzanym fotelu wpatrzona w zestaw
monitorów. Redlum towarzyszył jej ale nie wydawał się być specjalnie
zainteresowany treścią nagraną przez kamery. Bawił się kręcąc na stołku niczym
małe dziecko. Odepchnął się nogami od ściany i zatoczył kolejne koło, kółka
taniego chińskiego mebelka zaturkotały głośno.
- Łiiiiii! – zawołał
mężczyzna z bananem na twarzy
Luka pomimo wszystko zachowywała powagę. Skupionym wzrokiem
obserwowała kolejne nagrania. W pewnym momencie mocno stuknęła palcem w
klawiaturę, obraz zatrzymał się. Kobieta zbliżyła twarz do monitora.
Przewróciła oczami po czym rzuciła swojemu partnerowi mdłe spojrzenie. Na ten
widok Redlum natychmiast się zatrzymał, westchnął głośno po czym przysunął się
do kobiety.
- Co chcesz mi
pokazać? – oparł głowę na ręcę
Jego twarz przybrała dziecięcy grymas. Wywrócił oczami
niczym podrywana nastolatka. Luka bez słowa dotknęła palcem rogu ekranu,
wskazała wyrastający z boku cień.
- Jak myślisz co to
jest? – zajrzała w oczy swojego przyjaciela
- Nie wiem bo
zasłaniasz mi palcem. – Redlum ściągnął siłą kobiecą dłoń z monitora
Luka nacisnęła kolejny guzik i film ruszyło przodu. Z boku
wyłoniła się wilkopodobna bestia. Z wielką gracją zakradła się od strony
wschodniej ściany po czy spojrzała prosto w kamerę. Potwór wiedział dokładnie
gdzie ona jest, uśmiechnął się, w jego oku coś błysnęło. Zmienny chciał żeby go
zauważono.
- Skądś kojarzę te
mordę. – Redlum podrapał się po kilkudniowym ale mimo wszystko ledwo widocznym
zaroście – Czyżbym znał cię młody wilczku? – uśmiechnął się równie
psychopatycznie co jego nowy przeciwnik
- Co masz na myśli? –
Luka przełączyła na widok z następnej kamery
- Kojarzę tego zmiennego
z jakieś interwencji w Europie. – jej partner zmarszczył krzaczaste brwi
- Przeszukanie tej
bazy to okres wyznaczający następną epokę geologiczną. – kobieta spróbowała
zażartować w podobnym stylu co mężczyzna
- Środkowa Europa. –
sprecyzował mierzący wzrokiem przeciwnika Redlum
- Cieplej. – Luka
mlasnęła językiem co jak co w tych sprawach mężczyzna miał pamięć dorównującą
mszczącym się na weterynarzach słoniom
- Nie mogę sobie
jakoś przypomnieć. – Redlum podrapał się po kudłatej czuprynie – To była jakaś
małą interwencja standardowo kogoś goniliśmy. Wtedy chyba widziałem cwaniaka. –
przekręcił łeb
- Jeśli przewiniemy
dalej będziemy mieli piękny widok masakry i nic więcej. – kobieta bezdusznie
wcisnęła kolejny przycisk na klawiaturze
- Po prostu mordował
na oślep nic odkrywczego. – mężczyzna wzruszył ramionami – Wielkie mi halo. –
wywrócił teatralnie oczami
- Tych których po
prostu mógł tak mordować. Myślisz, że doświadczeni łowcy dali się tak
najzwyczajniej w świecie zabić. – Luka delikatnie ujęła komputerową myszkę
Na następnym filmie można było zaobserwować piękny pokaz
sztuki uśmiercania. Zmienny bardzo szybko posłał w zaświaty jednego z
nauczycieli dobierając się do jego aorty. Zręcznie wyminął kierowane w jego
stronę srebrne naboje. Umiał wykorzystać mrok i otoczenie na swoją korzyść. Po
kilku minutach dopadł strzelca i przegryzł mu gardło. Cały był umazany we krwi.
Wszyscy, którzy przybyli dzieciakom na pomoc zostali odesłani na drugą stronę.
Potem zabrał się za spanikowanych uczniów. Ci bardziej rozważni próbowali
stawiać opór ale wilk zdawał się być tu jedynym prawdziwym mięsożercą. Po kilku
minutach wykończył wszystkich, ułożył z nich bardzo ładną krwawą mozaikę. Jednak
w tym szaleństwie byłą metoda. Każdy kto stawiał opór umierał w większych
mękach niż pozostali. Wielkie zmutowane psisko zachowywało się niczym mały
szczeniak w towarzystwie świeżych kapci gotowych do pogryzienia. Na następnej
kamerze wdarł się do kolejnej części mieszkalnej, przeszedł przez nią niczym
kosa przez pole zboża. Najciekawsze było na kamerze z części nauczycielskiej.
Tutaj dopiero bestia musiała się wykazać prawdziwymi umiejętnościami. Wcześniej
pokazała zęby kilku ochroniarzom. Szkoleni prawie, że od narodzin zginęli
rozszarpani przez wilka w przeciągu kilku sekund. Specjalnością bestyjki było
zaskoczenie i podcięcie albo raczej przegryzienie gardła. Nauczyciele byli
trochę bardzie przygotowani, większość łowców śpi ze swoją bronią. Błysnęły
srebrne szable, słychać było odbijające się rykoszetem srebrne pociski. Stwór
zamordował ich wszystkich od tak po prostu, po kolei rozbrajając pojedynczego
przeciwnika i zadając ostateczny cios. Na wejściu poczęstowano go kilkoma
strzałami. Wilk szybko odskoczył w bok dopadł kogoś stojącego za drzwiami, wykorzystał
go jak żywą tarczę. Potem błyskawicznie wypuścił ciało z rąk szybko dopadł
następnego z dwoma szybkostrzelnymi karabinkami. Skręcił mu kark po czym rzucił
przed siebie. Machając pazurami zaatakował następnego łowcę, walczyli przez
chwilę prawie, że na gołe pięści gdy młody nauczyciel popełnił niewybaczalny
błąd, tyle wystarczyło by ostre szpony dosięgły jego gardła. Podobna sytuacja
powtórzyła się jeszcze kilak razy, scenariusz był z góry podobny. Dopiero
któreś z łowczyń w przedśmiertnym akcie udało się postrzelić potwora w ramię.
Bestia spojrzała na krwawiącą ranę, od razu zorientowała się, że to srebro.
Kobieta załączyła na chwilkę pauzę. Spojrzała na
pochłoniętego filmem mężczyznę. Może jednak nie doceniał wilka, pomimo
postawienia tylko i wyłącznie na czystą siłę bił się całkiem nieźle. Luka znała
dobrze swojego partnera, wiedziała, że teraz nowe łowy nie dadzą mu spokoju.
Będzie śnił o swojej zwierzynie dniami i nocami dopóki jej nie dopadnie. Pod
tym względem, tej wewnętrznej wręcz, że psychopatycznej zaciekłości, przerastał
nawet zmiennych. Przypatrywał się zamazanemu obrazowi jakby przekazując swojemu
nowemu przeciwnikowi zakodowaną wiadomość, coś w stylu „dopadnę cię wkrótce”.
*****************************************************************************
Chłopak obudził się w jakimś ogromnym pomieszczeniu. Poczuł
ogromną ulgę, na jego rękach nie było kajdanek, ciężar do którego już od dawna
przyzwyczaiło się jego ciało niespodziewanie zniknął. Jednak na swojej szyi
poczuł coś podobnego, równie ciężkiego co srebrne zamki, równie bolesnego.
Srebro. Pomacał przedmiot palcami. Od razu poczuł jak płoną jego wrażliwe
opuszki. Zaklął myślach. Rozejrzał się po pomieszczeniu, gdzie go to zabrali
tym razem? Cela była o wiele większa, bardzo obszerna i wysoka. Przypominała
raczej coś w rodzaju hali, nie zmienił się tylko kolor. Sterylna jadowita biel
zmieszana z czymś kremowym. U góry zawieszone było ogromne szkło, w środku ktoś
siedział. Jakiś facet siedział przy mikrofonie i uśmiechał się.
- Myślałem, że się
już nie obudzisz. – powiedział zadowolony nieznajomy
Chłopak jedynie spojrzał w górę. Zamglone oczy pomału
dochodziły do siebie. Przetarł je by lepiej widzieć. Wkrótce nieludzki wzrok odzyskał
prawie, że pełną sprawność. Źrenice zwężały się gwałtownie pod wpływem silnego
światła.
- To ty jesteś Vincentius?
Albo krótko mówiąc Wincent– zapytał stojący za szybą
Ktoś powiedział do niego po imieniu, nazwa której już od
dawna nie pamiętał.
- Pewnie zastanawiasz
się co tu robisz. – doktorek powiedział milutkim głosikiem o smaku
przesłodzonej herbaty – Powiedzmy, że wziąłem cię pod swoje skrzydła. –
uśmiechnął się
Win rozejrzał się, obmacał uważnie ściany. Szukał wyjścia
ale pomieszczenie wydawało się być go pozbawione. Więc jak tu wszedł?
- Nie mogłem zostawić
cię w tym dziale psychopatów. – mężczyzna podrapał się po czole – Banda
kretynów, przecież oni są od przesłuchań. – narzekał na swoich nieudolnych
kolegów – Badaniami z prawdziwego zdarzenia zajmuje się ja. – wypiął dumnie
pierś i poprawił lekarski kitel – Wybacz, że mówię tak przez szybę ale nie chce
po prostu skończyć jako twoje drugie śniadanie. – złożył palce w wieżyczkę
Chłopak uniósł łeb do góry, po czym szarpnął za obrożę z
całej siły. Nie puściła. Zaklął paskudnie w myślach po czym spojrzał na
człowieka z tą samą nienawiścią z jaką patrzyła wszystkich. Przeszedł się kilka
kroków do przodu, nadal trochę kulał na prawą nogę ale rana zdawała się
zmniejszyć od ostatniego razu.
- A tak twój implant.
– doktorek podrapał się po głowie – Usunąłem go żebyś mógł normalnie chodzić,
jednak biorąc pod uwagę jak długo miałeś w ciele ten kawałek metalu, trochę
potrwa zanim stopa się zagoi. – wyszczerzył swoje zęby białe niczym chińska
porcelana – A co do obroży. – oblizał suche wargi – Mogę ci ją ściągnąć ale pod
jednym warunkiem. – uniósł jeden ze wskazujących palców do góry
- Warunek? – Win
uśmiechnął się udając swojego niedoszłego wybawcę
- Dokładnie mój nowy
przyjacielu. – zatrzepotał słodko rzęsami – Dasz mi coś sprawdzić i przy okazji
mnie nie zabijesz. – wywołał w swojej głowie obrazy kartoteki małego potworka –
Akurat mnie nie interesuje utrata żadnej z moich kończyn. – pstryknął palcami –
Jesteś mi po prostu potrzebny i nie chciałbym być zmuszony by cię wyeliminować.
Nie jestem łowcą żeby zabijać. – dotknął swojej piersi – Jedynie ciekawym
świata uczonym. Czy jak to wy wolicie nazywać, cyrulikiem. – zrobił tu krótką
pauzę na głębszy oddech – Gdy byłeś nieprzytomny pobrałem wszelkie potrzebne mi
próbki ale aby ostatecznie się upewnić. – zakaszlał – Potrzebuje jeszcze
chwilkę zaczekać. – spojrzała kieszonkowy zegarek – Muszę poczekać aż twój organizm
będzie gotowy. Trzeba mu jeszcze dać kilka regulaminowych minut. – wypuścił
głośno powietrze z ust
- Kilka minut. –
szepnął chłopak
Obszedł pokój na wszystkie strony niczym szczur w nowym
terrarium. Pogładził ręką ścianę, była delikatna dotyku i w dodatku dziwnie
sprężysta. Podłoga była najnormalniejsza w świecie, jadowicie blada i twarda. U
góry zamocowane były kamery i coś jeszcze, jakieś dziwne mechaniczne ramiona,
kształtem podobne do jakieś broni. Małe pistolety, zdalnie sterowane przez komputer.
Pomieszczenie było oświetlone równomiernie ale nie za bardzo intensywne, nie trzeba było nie potrzebnie
mrużyć oczu. Chłopak stanął zaciekawiony przed ścianą swojego więzienia. W
ciągu ułamków sekund z palców wysunęły się potężne pazury i uderzyły w przeszkodę.
Napastnika aż odrzuciło do tyłu, dziwny materiał przekazał mu całą energię
ciosu. Szpony magicznie zniknęły, Win trzepnął kilka razy dłonią. Spojrzał na
doktorka siedzącego i bazgrolącego coś w swoich notatkach, mężczyzna jeszcze
raz spojrzał na swój kieszonkowy zegarek i jakby coś szepnął do samego siebie. Poślinił
palce i przewrócił następną kartkę i zaczął wodzić po niej oczami schowanymi za
binoklami. Poczuł się obserwowany i zerknął na chłopaka.
- Spokojnie jeszcze
dosłownie kilka minut. – doktorek delikatnie się uśmiechnął z podobną flegmą
jak robią to biali brytyjscy arystokraci – Muszę poczekać bo nie daj Bóg okaże,
że jesteś na coś tam uczulony albo twoje ciało nie pozbyło się jeszcze całej
porcji poprzedniego medykamentu. – nacisnął jakiś na pulpicie po czym głośno
ziewnął jednak nie było go słychać przez wyłączony mikrofon
- Świetnie! – mózg
Wina pracowała najwyższych obrotach pożerając resztki zgromadzonej energii
Musiał się stąd jakoś wydostać, problem w tym, że trudno wyjść
z pomieszczenia które nie ma drzwi.
- Zamurowali mnie
żywcem? – szepnął od niechcenia
Przyłożył ucho do podłogi, poza dziwnymi odgłosami
pracujących maszyn nie usłyszał niczego ciekawego. Cały nieznany budynek
wydawał się być wielkim żywym
organizmem. Nie wiedziało nim wiele bo z reguły jeśli gdziekolwiek się ruszał
zawsze był kompletnie nieprzytomny, zastanawiał się jak bardzo te wszystkie
chemikalia zjechały mu wątrobę. Dotknął swojego brzucha, żołądek bezlitośnie
zaburczał. Jego mina od razu spochmurniała. Jeszcze raz zerknął na cyrulika,
które zniecierpliwiony patrzył na zegarek.
- Jak się tam
czujesz, co? – odezwał się mężczyzna – Na pewno lepiej niż w tej klitce w
galerii. – przełączył coś na pulpicie – Oni są od wydobywania informacji i
szybkiej kasacji. - Kiedyś to, to było fajne miejsce ale obecnie ośrodek jest w
likwidacji więc przerobili go na coś na kształt wielkiej maszyny do mordu i
przesłuchań. Ale na nasze szczęście zostały tu pomieszczenia godne uwagi. –
poślinił palce i przewrócił kolejną kartkę – Masz bardzo ciekawe pochodzenie. –
uśmiechnął się w sposób podobny do tego jaki stosował wąż Ka z księgi dżungli –
Wbrew pozorom nasze D.N.A zdradza więcej sekretów niż chcemy. Moc pamięci
genetycznej, jeśli tylko poświęcimy temu dostatecznie dużo uwagi, możemy odkryć
prawdziwy skarb. – zadowolony podrapał się po brodzie – No i jeszcze dosłownie
minutka. – zerknął powrotem na zegarek – Co jak co ale nienawidzę czekać. Przez
tyle lat nauczyłem się nie okazywać swojego zniecierpliwienia. – wlepił oczy w
biały sufit – Tyka ta wskazówka, na złość mi, bardzo wolno. – westchnął
patetycznie do załączonego mikrofonu – Jak wiesz wojna pomiędzy wybranymi
ludźmi i zmiennymi trwa od zarania dziejów. – podparł głowę na ręce – Zanim
jedna strona eksterminuje drugą. – machnął ręką – Dlatego co jak co uważam, że
oswojenie was jest o wiele lepszym sposobem na nową przyszłość niż bezrozumne
mordy jakie między sobą toczycie. – wzrokiem obserwował jakiś bliżej
nieokreślony obiekt – Nie uważasz? – spojrzał przez szybę wprost na chłopaka
Win miał ważniejsze zajęcia niż słuchanie monologu doktorka.
Szukał jakiegoś wyjścia z tej cholernej szczurzej pułapki.
- No już! Widzisz! –
doktorek wyszczerzył zębiska – Nadeszła chwila na którą czekałem od dłuższego
czasu. – strzelił kośćmi – Wreszcie upewnię się czy ta cholerna historyjka
pokrywa się z prawdą. – zaczął ustawiać coś na panelu sterowania
Win usłyszał tylko jak coś niezwykle szybkiego przecięło
powietrze. Strzała? Pocisk? Nie zdążył pomyśleć poczuł jak coś ostrego przebiło
jego skórę. Strzałka myśliwska tkwiła z tyłu. Płomienie ogarnęły całe ciało.
Ból rzucał nim jak szmacianą lalką. Kości strzeliły głośno, ze szczęki zaczęły
wyżynać się potężne kły.
- A więc powstań
Anubisie! – zawołał cyrulik