Cytat na dziś

„- Ryba potrafiła przeskoczyć nad tamą. Ten wysiłek zamienił ją w smoka.“ - Gink-go „Księga Smoków“

niedziela, 18 marca 2012

Dziewiąty krag Anubisa (4) - Pociąg przesłuchiwanych

Pociąg jechał spokojnie, swoim ostrym dziobem przecinając szarość jesieni starego świata. Kształty przemijały w oknie niczym kolejne epoki w książkach opowiadających o zamierzchłych czasach gdy nie było jeszcze krwi, która dziś napędza naszą cywilizację, z tym pociągiem włącznie. Czerwone, ciężkie zasłonki zakrywały część przeźroczystego medium. Mała półeczka wysunięta na miejsce gdzie z reguły jest parapet. Wnętrze urządzone w starym przedwojennym stylu, a może po prostu naprawdę było takie wiekowe. Szarość mijała w oknie, mokro, liście skropionych obfitą ulewą, z powodu gnicia straciły swój urok. Pociąg jednak nie mógł być równie stary co wypełniające go detale, należał do nowoczesnej klasy szybkich ekspresów, które nie podskakiwały na szynach. Było to bardzo wygodne ale przez to środek transportu tracił swój urok, dawniej człowiek wychodząc z wagonu chwiał się na nogach, a w uszach wciąż słyszał charakterystyczny wybijany kołami rytm. Nie mówiąc o innych rzeczach, chociaż z drugiej strony jeśli tak bardzo się za tym tęskniło wystarczyło wyjechać w miejsce będące geograficznym środkiem starego świata, które mimo wszystko było jej sercu tak drogie. Luka opierała łokieć na pseudo-parapecie, wytężała swoje bystre oczy usiłując znaleźć jakąkolwiek wskazówkę. Wpatrywała się w rozrysowane poszlaki, na następnej stronie był plan i rozmieszenie ważniejszych elementów. Na pozostałych stronicach prezentowały się notatki ubarwione dodatkowo szarymi obrazkami nakreślonymi ołówkiem. Papier nowy i pachnący, szorstki w dotyku, niebieska okładka, przyjemnie chłodna. Kobieta nie mogła oderwać wzroku od plączących się jej już liter. Zamrugała gwałtownie oczami, dodatkowe symbole zniknęły. Potrząsnęła gwałtownie łbem, zupełnie jak gdyby chciała dać znać balansującym szarym komórkom, że czas już skończyć te studencką imprezę. Patrzyła na wypisane w szeregu imiona, gdy nagle coś wyrwało ją z jej rozmyślań. Redlum odsunął drzwi prowadzące do wnętrza przedziału. Wrota elegancko i gładko rozsunęły się, mężczyzna wsadził łeb do środka niczym lis sprawdzający obecność borsuka w swoim nowym lokum.
 - Nie przeszkadzam? – uśmiechną się psychopatycznie po czym ostrożnie zamknął za sobą drzwi – Co porabiasz? – odwrócił się w jej stronę
 - Rozmyślam. – odpowiedziała Luka nie odrywając wzroku od zapisanych kartek – Te istoty są w dziwny sposób połączone. Czuje to w samym zapachu tego papieru. – przygryzła końcówkę ołówka
 - Połączone? – Redlum usiadł naprzeciw swojej partnerki z gracją słonia w składzie porcelany
 - Tak! – kobieta podniosła zielone oczy znad kartki – Przeczytać ci je po kolei? – zaproponowała przyjaznym gestem dłoni
 - Jasne! – mężczyzna splótł dłonie na potylicy
 - Słuchaj uważnie. – Luka machnęła ołówkiem – Zacznę od początku. – nabrała powietrza w płuca – Achlys Graía, Natalia Szepszyńska, Ursula Eibwen Benita Maganda, Ira Rohkea, Seth White – skończyła wymieniać przełknęła głośno ślinę – Sprawdziłam ich w bazie danych na tyle na ile dowództwo pozwoliło mi zajrzeć w akta. Nic specjalnego zwyczajni łowcy będący przerzuceni akurat tutaj. – oparła się na miękkim siedzeniu
 - Nie do końca. – dodał po chwili Redlum – Wiesz dlaczego zbadałem ciało tego ostatniego przed patologiem? – nachylił się by Luka mogła lepiej go słyszeć – Był kiedyś dowódcą mojego oddziału, kiedy jeszcze jako trzymany na smyczy młokos uganiałem się za wróżkami z Piotrusia Pana. – pstryknął palcami – Nazywali go Brytyjskim Wilkiem. Ale tak naprawdę wszyscy wołali na niego Astorat. – strzelił kośćmi
 - Każdy łowca ma trzy imiona. – kobieta wbiła wzrok w swoje niewyraźne odbicie w oknie – To, które nadają mu rodzice bo jest ono związane z jego pochodzeniem to, które otrzymuje po przysiędze przed Radą i które zostaje wyryte na plakietce oraz to, które otrzymuje od pozostałych łowców. – przez głowę przeleciało jej kilka wspomnień – Shari, Anastasia, Fushi, Ian, Doom, Astorat. – przeczytała kolejną notatkę ze swojej kartki
 - Wiesz, że łamiemy tabu. – zaśmiał się Redlum
 - Oni nie żyją. Dla nich to już bez znaczenia. – odparła jego partnerka
 - Ale to mimo wszystko jest coś czego nie chcesz poznać. – zerknął na odsłonięty kobiecy biust niby w zboczonym geście chociaż tak naprawdę szukał łańcuszka na którym zawieszony był jej identyfikator – Jeszcze nie licząc tylu fałszywych nazwisk, które dostawaliśmy po każdym przeniesieniu. – uśmiechnął się do swoich wspomnień
 - Za życia to jest tabu ale po śmierci musimy znać prawdziwą tożsamość ofiary. – zakryła pierś notesem – Przecież nikt poza Radą nie pozna twojego prawdziwego imienia. – zastukała kilka razy okładką o kolano
 - Może i masz rację. – Redlum gwałtownie odskoczył wzrokiem gdzieś indziej
Zapadła chwila ciszy, kobieta pilnie skrobała coś na jeszcze nie zapisanych kartkach. W ciszy pracowała przez kilka minut gdy nagle jej oczy krzyknęły „Eureka!”, jednak twarz nadal pozostała tak samo zapatrzona w jesień co przedtem.



*****************************************************************************


Dowódca jeszcze raz uderzył więźnia w twarz. Srebrny stołek do którego był przywiązany zachwiał się wydając dźwięczny odgłos. Poleciały kolejne krople krwi, które z wdziękiem rozmyły się w powietrzu. Czas dosłownie zatrzymał się kiedy świszcząca czerwona posoka oderwała się od ciała pod wpływem siły ciosu. Wyprowadzona do przodu pięść zdawała się być twardsza od skał, szczególnie wystające stawy łączące palce z resztą. Wyobraźnia ustąpiła miejsca prawom fizyki i wszystko gwałtownie ruszyło do przodu. Stołek i więzień powrócili do pionu, a na twarzy oprawcy wymalował się grymas zmęczenia.
 - Świetnie! – szepnął kat pod nosem – To dla mojej osobistej refleksji. – uśmiechnął ię niczym wygłodniała hiena – Środek powinien już zacząć działać – spojrzał na oryginalnego rolexa
Więzień spojrzał na niego półprzytomnym wzrokiem, rzeczywiście odpowiednio opracowany środek uderzył mu nieźle do głowy, wyszarpywał mu wszystkie jego sekrety, targał wnętrznościami.
 - A więc zacznijmy od początku! – łowca sprawujący chyba jakąś wyższą funkcję – W jednym z ośrodków w trakcie likwidacji, mieszczącym się nie powiem gdzie. – wyszczerzył jeszcze raz wybielane laserem szkliwo – Doszło do nie miłego incydentu przez którego straciliśmy wielu ludzi i wszystko wskazuje na to, że to twoja sprawka. – zerknął na jakąś dokumentację – Po laboratorium szalał dość nietypowy zmienny, którego nie pozwolono nam zabić. – zakaszlał – Pochwycenie go żywcem było praktycznie niemożliwością, bo jak dorwać cel przekraczający barierę dźwięku. Sprzęt nie był na to przygotowany, więc futrzak narobił wielu zniszczeń. – oczyma wyobraźni przywołał to co zostało z niedoszłego pola bitwy – Ale dorwałem skurwiela! – zacisnął mocno pięści jakby w akcie zwycięstwa – Przyśpieszył trochę procedury prawne
 - Anubisa. – wtrącił więzień
 - Kogo? – odparł zdziwiony łowca
 - Boga umarłych. – doktorek zaśmiał się lekko
 - Masz na myśli tę przerośniętą kupę kłaków. – oprawca uśmiechnął się od ucha do ucha – Przyznaję było trudno ale bez wyzwań nie ma zabawy, czyż nie? – skrzyżował ręce na piersiach – Nazwałeś go Anubis, co? – łowca uniósł jedną z kart raportu do góry jego oczom ukazały się jakieś zdjęcia
 - Nie ja, a historia. – odpowiedział więzień – Legendy w które się nie wierzy bo są one zbyt okropne by chcieć ich słuchać ale mimo to one istnieją. – uniósł głowę do góry po czym zmrużył oczy pod wpływem ostrego światła lampy – A ja po prostu chciałem jedną przetestować i zdarzył się mały wypadek. – zmarszczył krzaczaste brwi
 - Legenda? – łowca próbował wyłuskać z jego wypowiedzi jakieś proste i przydatne informację – Twoja legenda odgryzła ci nogę. – zerknął na najgłębszą z blizn pozostawioną na ciele uczonego
 - Legenda dziewięciu. – cyrulik uśmiechnął się jeszcze szerzej niż jego oprawca – Znalazłem w niej ziarenko prawdy, które jeśli zakiełkuje zniszczy nasz świat niczym baobab planetę małego księcia. – zrobił krótką pauzę – Pracowałem nad nią w imię nauki i trochę też własnej ciekawości. – skrzywił się niczym małe, marudne dziecko
 - Chodzi ci o tę bajkę o Atlantydzie i Horusie. – jego oprawca spojrzał na niego z niedowierzaniem - I co ten twój Anubis ma z nią niby wspólnego? – dowodzący wyciągnął notes i długopis
 - Jest jej żywym przedstawicielem oczywiście. – odparł doktorek – Wszystko zaczęło się około pięciu lat temu gdy badałem płody zmiennych, odkryłem wtedy coś bardzo dziwnego. – wbił spojrzenie w piszącego łowcę – Jak wszyscy łowcy wiedzą zmienni w łonie matki nie rozwijają się, ujmijmy to w ten sposób, pod swym ludzkim kątem. – wypuścił głośno powietrze z płuc – Dlatego przeprowadza się na nich różnego rodzaju doświadczenia, dzięki którym poznajemy genezę tych istot. W szczególności ich ewolucyjne korzenie. – odwrócił głowę przyciągnięty jakimś nieznanym dźwiękiem niczym polujący drapieżnik – Znalazłem wtedy pewnego ciekawego zmiennego. Mammalia, który wyglądał niczym skrzyżowanie szakala, okapi i oryksa. – zrobił krótką pauzę – Jego budowa, D.N.A wszystko było niezwykle anormalne i tak fascynujące. – westchnął – Zbadałem tę istotę dokładniej. I gdy nagle przybył, do tego umierającego laboratorium, pan Anubis. Znalazłem pewne powiązania przy próbkach jego krwi. To nie są zwykli zmienny.– spojrzał w oczy łowcy – Znalazłem też pewne wzmianki o istocie obecnej w egipskiej mitologii, wykazującej podobne cechy. Dlatego tak właśnie nazwałem ten pierwszy obiekt, od imienia tego bóstwa - Set. – nabrał wielki haust powietrza zupełnie jakby miał problemy z oddychaniem – Próbowałem stworzyć embrion, który rozwiną by się tak jak on. Niestety za nic nie chciało mi się udać. Moje wieloletnie doświadczenie inżyniera genetycznego nie miało najmniejszego znaczenia. Ta kreatura odmawiała wszelkiej współpracy. Oczywiście pracowałem nad tym w ścisłej tajemnicy gdyż nie chciałem czuć na swoich plecach gorącego oddechu Rady. – zaśmiał się – Dopiero gdy zacząłem eksperymentować z obydwoma próbkami coś zaczęło mi wychodzić – rozmarzonymi oczami przeczesał pomieszczenie - Oczywiście były to organizmy zbyt niebezpieczne by pozwolić im żyć.– dodał po chwili – Potem widząc w jakim stanie był ten dzieciak zabrałem go stamtąd. Wkrótce i tak przenieśli by wszystkich do jakiegoś waszego obozu koncentracyjnego, być może nawet na samą Annaru. – cyrulik oburzył się
 - Wyspę śmierci. – wtrącił łowca – Najbardziej tajemnicze miejsce na ziemi. – odłożył długopis na bok
 - Dokładnie. – doktorek przywołał we wspomnieniach transporty trupów porównywane do tych z II wojny światowej - Jednak nie miałem wtedy pewności więc użyłem kilku środków pobudzających by wywołać w miarę kontrolowaną przemianę, co skończyło się jak się skończyło – uczony pokręcił przecząco głową – Oni się odradzają! – spojrzał na swojego niedoszłego oprawcę
 - Oni? – odparł niedowiarek
 - Ci sami, którzy zatopili Atlantydę. – cyrulik spojrzał na swoją brakującą nogę

1 komentarz:

O mnie

Moje zdjęcie
Prosto ze świata ynaj, tu dla was. Otwieram wrota kluczem snów, byście zobaczyli to co widziały moje oczy. Dziewięć to liczba kocich żywotów, a także symbol wieczności. Nienawidzę: *mercepanu | *pedałów | *atesistów | *moherów | *rusków | *niemców | *bandy czworga | *królików | *wiewiórek | *palikota | *paszczurów | *polskiego systemu edukacji | *UE | *królików miniaturek | *czystej krwi | *zmierzchu | *pamiętników wampirów | *angielskiego | *amerykanów | *spongeboba | *substytutów megavideo (R.I.P) | *producentów nowego Crasha Bandicoota | *producentów nowego Jaka i Dextera | *Avatara |